Kto po wojnie zamordował Żydów w Działoszycach ocalałych z Holocaustu?
Aktualności » Kto po wojnie zamordował Żydów w Działoszycach ocalałych z Holocaustu?
KTO W DZIAŁOSZYCACH ZAMORDOWAŁ ŻYDÓW, KTÓRZY PO WYZWOLENIU POWRÓCILI TU Z OBOZÓW?
Tuż po zakończeniu wojny, w nocy z 16 na 17 czerwca 1945 roku, na jeden z domów w Działoszycach, w którym zgromadziła się garstka Żydów ocalałych z holocaustu, napadła grupa uzbrojonych Polaków. Zabili ich i ograbili z pieniędzy i wartościowych rzeczy. Jeden z Żydów się uratował. Potem oprawcy zaatakowali kolejnych w innych miejscach, także mordując.
Tej szokującej zbrodni dokonali partyzanci AK z oddziału dowodzonego przez Leona Kubickiego pseudonim „Grom”, którzy nie podporządkowali się rozkazowi generała Okulickiego dotyczącego rozformowania AK, nie złożyli broni i przeistoczyli się w zwykłych bandytów.
Niebawem zostali aresztowani. Co istotne, nie za działalność partyzancką ale za bandytyzm. Oprócz zamordowania Żydów dokonali oni jeszcze innych napadów rabunkowych: na gorzelnię w Lubczy, na stacje kolejki wąskotorowej w Janowicach oraz w Kazimierzy Wielkiej (zrabowali z wagonów cukier i spirytus) i dwukrotne na prywatną aptekę Szulakowskiego w Działoszycach (zabrali 24 tys. złotych i zastrzyki). Z oprawcami współpracowali dwaj milicjanci z posterunku w Działoszycach, z którymi dzielili się łupem.
Wszystko to wiemy dzięki dokumentom zachowanym w Archiwum IPN, znamy też dokładne nazwiska sprawców zbrodni. Podał je w zeznaniu jeden z członków tej poakowskiej grupy, Henryk Wójcik z Opatkowic. Oto odnośny fragment owego zeznania:
Było to w czerwcu 1945 r. jak zrobiliśmy wyprawę na Działoszyce, podczas której to akcji zamordowaliśmy czterech żydów. Jeden żyd był młynarzem a pozostałych to nie wiem co to byli za żydzi. Po zabójstwie żydów zrabowaliśmy im szesnaście tys. zł i trzy maszyny do szycia. Udział w tym napadzie brała grupa w pełnym składzie, tak jak to wyżej nadmieniłem. Organizatorem morderstwa żydów był p.por. Kubicki Leopold. Bezpośrednimi sprawcami morderstw żydów byli ci z Nawarzyc w liczbie czterech, których nie znam, ani z nazwiska, ani z pseudonimów. Ta czwórka zabrała pieniądze a my zabraliśmy te trzy maszyny do szycia. Poprawiam się i dodaję, że podczas tego napadu obrabowaliśmy jeszcze trzech innych żydów, u których również zabraliśmy trzy maszyny do szycia i różną garderobę. Jedną maszynę i coś z ubrania zabrał sobie Józef Kosałka, jedną maszynę zabrał p.por. Kubicki, jedną maszynę zabrał Ciapciak Witold, jedną maszynę zabrał Klama Mieczysław, samą główkę do maszyny wziął Józef Błaszkiewicz, jedną maszynę zabrał sobie Jan Kosałka, a garderobę pobrali sobie pozostali, ja wziąłem sobie koszule 2 i materiał na ubranie, który sprzedałem za trzy tys. zł.
[…] Do bandy naszej należało 26 ludzi, wraz ze mną. Dowódcą naszym był Kubicki Leon zam. w Nawarzycach, gm. Nawarzyce, pow. Jędrzejów, ps. „Grom” p.por. 2) Konieczny Władysław, zam. w Biedrzykowicach, gm. Sancygniów, pow. Pińczów, zastępca Kubickiego, plutonowy. 3) Sekcyjny sekcji minerskiej Jan Nowak, ps. „Brunatny”. 4) Kula Józef szef plutonowy, zam. Sancygniów, pow. Pińczów, ps. „Felek” 5) Kosałka Józef, ps. „Szczupak”, kapral, zam. w Działoszycach, pow. Pińczów. 6) Kosałka Jan, ps. „Nożyce”, szeregowy. 7) Błaszkiewicz Bolesław, zam. Opatkowice, gm. Sancygniów, pow. Miechów, Błaszkiewicz Józef, ps. „Bata”, 9) Nawrot Tadeusz, ps. „Kamień”, St. strzelec, zam. Opatkowice, 10) Miśkiewicz Edward, zam. Opatkowice, 11) Błajszczak Antoni, ps. „Topola”, zam. w Opatkowicach. 12) Pęczalski Antoni, zam. w Działoszycach. 13) Skóra Mundek, zam. w Niewiatrowicach. 14) Baksalara, zam. w Sancygniowie, ps. imiona nie pamiętam. 15) Nowak z Pińczowa. 16) Nowak (brat) z Pińczowa. 17-19) trzech z okolicy Koszyc. 20-21) dwóch z Wojciechowa. 22) Zięcik Fredek ze Stępocic, gm. Sancygniów. 23) Zwoliński Jurek z Działoszyc, Rynek. 24) Konieczny Franciszek, z Chmielowa, gm. Sancygniów. 25) Ostrowski Józef, ps. „Duch” kapral, poza tym było jeszcze 4-rech z Nawarzyc i dwóch milicjantów z Działoszyc – Ciapciak Witold ze Świerczyny i Klama Stanisław [Mieczysław?] z Lipówki.
[...] O istnieniu naszej bandy wiedziało dwóch milicjantów – Klama Stanisław z post. w Działoszycach i Ciapciak Witold, też z post. w Działoszycach. Obaj wyjechali gdzieś w początkach października i w milicji ich obecnie nie ma. Tak milicjant Klama Stanisław, jak i Ciapciak Witold z każdego rabunku otrzymywali równą część łupu, jak i każdy bandyta. Tak samo Klama i Ciapciak byli wtajemniczeni w nasze plany rabunkowe i z góry wiedzieli, gdzie jakie napady przygotowujemy.
Informacje zawarte w dokumentach IPN potwierdzają również inne źródła: relacja ocalałego z pogromu Żyda, Abrahama Langera, opublikowana w “Księdze Pamięci Działoszyc”, a także zarejestrowany kamerą wywiad z p. Eugenią Kawiorską z Działoszyc, świadkiem napadu i zastrzelenia Żydów. W obydwu przypadkach jako sprawców zbrodni wskazuje się partyzantów AK. To bardzo przykre, że ci zdemoralizowani ludzie splamili dobre imię Armii Krajowej.
Relacja Abrahama Langera jest następująca:
Kilka dni później [po wyzwoleniu] pojechałem do Działoszyc. W moim domu zastałem kilka osób, byli to: Bencion Czarnocha, Eli Ostry, Chaim i Berisz Jurysta. Wydobyłem rzeczy, które wcześniej ukryłem. Oprócz tej czwórki dom zajmowała rodzina drwali, Dalesube.
Połowa domów była w ruinie – tak po wojnie wyglądały Działoszyce. Dom Groswalda zniknął razem ze wszystkimi mniejszymi domostwami. Kiedy przechodziłem obok synagogi, zauważyłem wjeżdżającego do niej konia z zaprzęgiem. Natomiast ogromnego szoku doznałem przekraczając próg bes hamedresh, domu modlitewnego – wisiały tam podobizny Maryi i Jezusa. W żydowskich domach mieszkali drwale i straż. Z balkonu Berla Zajfmana wychylał się strażnik okręgowy, sklepikarz Koniecki, a z tarasu Moszka Drobiarza - drwal Figiel. Domy wokół rynku zostały zajęte przez chłopów z okolicznych wiosek, którzy, gdy mnie zobaczyli, zakrzyknęli tylko: “Awramcze, ty jeszcze żyjesz?”. Poszedłem do ratusza, aby zabezpieczyć dokumenty i okazało się, że burmistrzem jest działacz związkowy Adamski. Jego przedstawicielem był szewc z blizną na twarzy, Rak. Dali mi wszystko, o co prosiłem, równocześnie jednak mówiąc: „Chcesz osiedlić się w Działoszycach? Nie radzimy.”. Udałem się na rynek. Zmroziło mi krew w żyłach – nie było tam żywej duszy. Ludzie, którzy zajęli mój dom mieli zgromadzony niemały dobytek – tkaniny, ubrania, aparaty radiowe, maszyny do szycia itd. Sprowadzili się trzy miesiące wcześniej zabierając ze sobą towary z Górnego Śląska. W Działoszycach spędziłem tylko osiem dni. Pojechałem do Krakowa, żeby sprzedać trochę złota, aby mieć pieniądze dla kobiety mieszkającej w moim domu, chrześcijanki. Chciała 50 000 zł na posag dla córki w zamian za pół godziny [pozostania] samemu w mieszkaniu, bym mógł wydostać wszystko, co w nim ukryłem przed zesłaniem do obozu.
Tej samej nocy nadeszła kolejna tragedia. AK (Armia Krajowa) zaatakowała mój dom o północy. Wtargnęli siłą do środka i pobili nas. Zażądali naszych zegarków i pieniędzy. Wszystko im wydaliśmy. Potem ustawili nas wzdłuż ściany, a jeden został by nas pilnować. Sprowadzili wóz z koniem i opróżnili dom do zera, tak, że furgon był pełny radioodbiorników i maszyn do szycia. W ten sposób obrabowywali [też] inne żydowskie domy, ale z nami postąpili jeszcze okrutniej. Jeden z nich wydał rozkaz: wystrzelać wszystkich jak psy. Przede mną stali Bencion Czarnocha, Berisz Jurysta i Eli Ostry. Wymierzono w nich serię z karabinu maszynowego. Padli od razu, mnie jednak kule ominęły. Bencion nie żył. AK-owcy wrócili po chwili, powiedziałem więc rannym, by byli cicho. Oni jednak jęczeli z wielkiego bólu.
Mordercy wrzucili granat, który rozerwał Juryście pół ciała. Kiedy próbowałem zatamować jego krwawiące rany, dostałem kulą w palec u stopy, jednak nie wyrządziło to mi większej krzywdy. Wczesnym porankiem pojawił się komendant milicji w cywilu, młody goj ze Słupowa, mój dawny klient. Ponoć miał zostać o wszystkim zawiadomiony i nakazał przetransportowanie rannych do Miechowa. Chaim Jurysta zmarł po drodze. Eli Ostry i Berisz Jurysta trafili do szpitala w Krakowie. Ja pozostałem ze zmarłym, Bencionem Czarnochą. Wieczorem przybyła delegacja z doktorem Grębowskim na czele i zdecydowali się posłać po wózek ręczny do wywozu ciała. Ponieważ wciąż miałem na sobie zakrwawioną koszulę, Grębowski i rejent [lub: notariusz] Jasieński - obaj moi klienci – posłali po dwa zestawy ubrań, lecz jeden okazał się za mały, drugi natomiast za duży. Ubrałem więc mniejsze spodnie, a większe odzienie narzuciłem na swoją koszulę. Przed tym dniem w Działoszycach znajdowało się około 30 Żydów, wszyscy jednak w końcu uciekli. Zostałem sam, jedyny. Z pomocą goja, który sprowadził wózek ręczny, podnieśliśmy ciało, wrzuciliśmy je na wóz i zawieźliśmy je na cmentarz. Tam odkryłem, że nie zachowały się już żadne nagrobki. Zastałem zaorane na płasko pole. Pozostał tylko jeden samotny grób, należący do Hilela Skopickiego. Obok niego wykopałem grób dla Benciona Czarnochy. Potem udałem się na ulicę Chmielową i dowiedziałem się, że zastrzelili również Szmula Piekarza, jego też więc pochowałem w żydowskim grobie.
W międzyczasie zrobiło się ciemno. Milicjanci chcieli, bym spał na komendzie. Ja jednak obawiałem się tego, dlatego noc spędziłem u doktora Grębowskiego. Rankiem, kiedy się zbierałem, trafiłem na mojego lokatora, który chciał bym opróżnił mój dom ze swoich rzeczy. Ale ja nic nie zrobiłem. Skierowałem się w stronę kolei i odjechałem pociągiem do Sosnowca. Tam pracowałem chwilę jako fryzjer, aby trochę zarobić. Byłem tam miesiąc.
Nie będzie przesadą kiedy powiem, z głębi mego największego bólu, że kiedy wspominam małe miasteczko Działoszyce, do dziś dnia serce mi krwawi. Tyle drogich mi istnień przepadło. Moje serce zalewa się łzami. Czym zasłużyli na tak srogą karę, tak tragiczny koniec? (Tłum. Kaja Murzyn)
Ireneusz Trybulec
Autor jest muzykiem. Jego dziadkowie pomogli dwóm żydowskim dziewczętom w drodze ucieczki z Działoszyc podczas deportacji. Obydwie przeżyły. Uważa że właśnie dlatego iż niektórzy Polacy ratowali Żydów, równocześnie należy także mówić o tych podłych naszych rodakach, którzy wyłapywali a nawet zabijali obywateli pochodzenia żydowskiego a także denuncjowali Polaków ich przechowujących. Wówczas jeszcze bardziej będzie widoczny heroizm tych, którzy z narażeniem życia ratowali swych „braci starszych w wierze”.