Wiekowi strażacy z Sancygniowa
OSP Sancygniów » Wiekowi strażacy z Sancygniowa
Stanisław Jędruch z Sancygniowa. Urodzony 26 września 1902 roku w Kalinie. Uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku. Ojciec 7 dzieci, dziadek 15 wnuków, pradziadek 27 prawnuków, prapradziadek 7 praprawnucząt. Ostatnio uhonorowany najwyższym odznaczeniem strażackim, Medalem Honorowym Imienia Bolesława Chomicza.
Pan Stanisław bardzo chętnie wspomina stare dzieje. "Przywędrowałem do Sancygniowa w poszukiwaniu żony i ziemi. Za tę ziemię człowiek by życie oddał" - mówi o sobie.
Dużo opowiada o II wojnie światowej. - "Latem 1939 roku otrzymałem kartę mobilizacyjną do wojska. Skierowali nas pod Lwów. Tam dostałem się do niewoli niemieckiej. Niemcy wzięli nas pociągami na zachód, w stronę centralnej Polski. Gdzieś koło Przemyśla kilku z nas skorzystało z zamieszania i uciekliśmy. Tydzień szedłem do domu". - wspomina.
W domu czekała na niego zrujnowana gospodarka. - "Niemcy zabrali mi parę koni. Piękne były - wzdycha z nostalgią. - Rozgrabili wszystko, ani wozu, ani zaprzęgu. Jak tu pracować? Ale człowiek wytrzymał. Przez całe życie najważniejsze dla mnie było pole". - mówi.
Pan Stanisław nie musiał się ukrywać. Kiedy wrócił do domu, we wsi nie działała jeszcze administracja niemiecka. Był bezpieczny. Przetrzymał lata zawieruchy, obowiązkowe dostawy, rekwirowanie dobytku, grabienie gospodarstwa...
Honorowy prezes na zawsze
W latach 50, został prezesem sancygniowskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. Była we wsi remiza, ale stara, ledwo trzymała się kupy. Trzeba było zbudować nową. Wszyscy wzięliśmy się do roboty. Nie powiem, władze nawet nam pomagały, dały trochę pieniędzy, kiedy zobaczyły, że coś z tego będzie - opowiada.
Nowy budynek oddano w 1961 roku - "To były inne czasy. Domy drewniane, kryte strzechą. Wystarczyło, że była większa burza, a już gdzieś się paliło. My strażacy, mieliśmy pełne ręce roboty" - tłumaczy.
W 1987 roku, ze względu na podeszły wiek, zrezygnował z czynnej prezesury. Na zebraniu strażackim drużyna jednogłośnie okrzyknęła go honorowym prezesem sancygniowskiej straży ogniowej. Funkcję te pełni do dzisiaj.
Pan Adam przejmuje służbę
Jego młodszy kolega Adam Zawartka, obecnie liczący 88 lat, przejął stanowisko po panu Stanisławie. Dowodził strażą aż do 1996 roku. Podobnie jak jego poprzednik, z czynną służbą rozstał się ze względu na podeszły wiek.
Dumą i chlubą pana Adama jest kronika, w której pięknym, równym pismem spisał wszystko, co sam zapamiętał, bądź też usłyszał od ludzi. O wsi, o straży, o dziedzicach Deskurach z pałacu... Daty, nazwiska, zdjęcia, wycinki z gazet.
- "Nikt w województwie kieleckim nie sołtysował wsi tyle lat co ja!" - pan Adam pokazuje wycinek gazety, w której odnotowano 45 rocznicę pełnienia przez niego tej funkcji.
Na jednej ze stron kroniki natrafiamy na zdjęcie kamiennego słupa. Widać, ża bardzo wiekowy. Obok zdjęcia rysunek wykonany długopisem. Ze szczytu kamiennego cokołu spogląda twarz, ale jakaś dziwna, nie "nasza". - Ta figura podobno pochodziła z czasów najazdów tatarskich. Dopiero niedawno się zawaliła, ale pamiętam ją, kiedy jeszcze stała. Wyglądała dokładnie tak, jak na rysunku. - Wyjaśnia pan Adam. Cała kronika pełna jest takich skarbów, które pan Adam ocalił od zapomnienia.
Zawartka nie jest tak zakochany w ziemi, jak pan Stanisław. - Ech! Wcale nie chciałem być na polu! Miałem iść do miasta. Gospodarkę po ojcach miała przejąć siostra, ale w czasie wojny umarła na tyfus i człowiek nie miał wyboru, musiał zostać - mówi o sobie.
To siostra nauczyła pana Adama tak pięknie pisać. - Skończyła siedem klas - dodaje z dumą. Dopytujemy, ile lat zajęło mu pisanie księgi. - Jakie tam lata pisania! Wszystkiego zajęło mi kilka tygodni. Trzeba było - to napisałe - tłumaczy.
Pan Adam, podobni jak pan Stanisław, pozostaje honorowym prezesem sancygniowskiej OSP. Jemu również Zarząd Główny OSP przyznał Medal Honorowy Imienia Bolesława Chomicza.
Strażacy oddają szacunek
Uroczystość wręczenia odznaczeń odbyła się tydzień temu. Zorganizowali ją czynni koledzy sędziwych strażaków. Srebrny krążek wybity w 1996 roku "Bogu na chwałę, ludziom na pożytek" przyznawany jest nielicznym druhom ochotnikom, "w uznaniu za szczególne zasługi dla rozwoju i umacniania Związku OSP".
W ubiegłą sobotę sancygniowska remiza zaroiła się od dostojnych gości. Przyjechali między innymi burmistrz Działoszyc Stanisław Nowak, wicestarosta powiatu pińczowskiego Jan Moskwa, komendant pińczowskiej Państwowej Straży Pożarnej Mieczysław Kałucki, komandor Kazimierz Maj z buskiej Wojskowej Komendy Uzupełnień i poseł Mirosław Pawlak, prezes Wojewódzkiego Związku OSP.
Pan Stanisław, oprócz medalu honorowego, odebrał także mianowanie na stopień podporucznika za udział w wojnie obronnej 1939 - 45 roku oraz mnóstwo życzeń z okazji zbliżającej się setnej rocznicy urodzin. - Druhu nasz, dostojny jubilacie! 200 lat życia w zdrowiu i szczęściu życzą ci druhowie z sancygniowskiej straży! - gratulował mu Ryszard Nowalski, obecny prezes OSP. Podobne życzenia, tyle że 100 lat życia, otrzymał drugi odznaczony...
Tylko pola żal
Trochę trudno sie rozmawiało, bo nieco przeszkadzał gwar rozmów. Zwyczajnie, jak to na strażackiej uroczystości. życzenia przeplatały się z toastami. Zapytaliśmy pana Stanisława o sposób na długowieczność. - Dużo pracować, wcześnie wstawać - śmiał się - Nigdy nie piłem. Ale kielicha, to i owszem do tej pory człowiek wypije. Wieczorem, przed snem kieliszeczek albo pół. To bardzo zdrowo - zapewniał nas jubilat.
Kiedy przyszła pora na robienie zdjęć, okazało się że połowa zaproszonych gości to potomkowie pana Stanisława! - Nie ma tu wszystkich! W komlecie stawimy się dopiero we wrześniu, na właściwe urodziny dziadziusia - tłumaczyli ze śmiechem. - Tylko pola mi żal! Syn nie pozwala mi nic robić, bo mówi, żem za stary. Tyle tylko co człowiek do kościoła wyjdzie i trochę po wsi pochodzi - ubolewał pan Stanisław, gdy nie słyszały go dzieci.
Honorowi prezesi Stanisław Jędruch i Adam Zawartka z medalami. (22.03.2002 Echo Ponidzia)